Czy era Wyścigu dookoła Kurpi zakończyła się w 1991 roku? (zdjęcia)

Czy era Wyścigu dookoła Kurpi zakończyła się w 1991 roku? (zdjęcia)

Czy era Wyścigu dookoła Kurpi zakończyła się w 1991 roku?

Wykonując te zdjęcia nie myślał, że staną się ostatnimi – na co najmniej 33 lata.

Historia tego wyścigu kolarskiego zaczęła się w 1956 roku. Wymyślił go wielki sympatyk kolarstwa i założyciel – pierwszy prezes ostrołęckiej Narwi Józef Klimut.

Wyścig dookoła Kurpi, bo tak brzmiała jego pierwsza nazwa odbywał się corocznie od 1956 do 1974 roku.

Od 1975 roku, gdy w Polsce nastąpił nowy podział administracyjny państwa, Wyścigowi dookoła Kurpi dano również nową nazwę. Od tego roku kręcił się po okolicy Ostrołęki, Makowa Mazowieckiego, Różana, Goworowa pod nazwą „Wyścig dookoła Ziemi Kurpiowskiej”.

Tak było aż do 1991 roku, niezmiennie, corocznie przez 36 lat.
Współorganizatorem wyścigu w latach 1975-1991 był nowo powołany (w 1975 r.) organ sportowy o nazwie Wojewódzka Federacja Sportu w Ostrołęce. Sam wyścig był organizowany przez Okręgowy Związek Kolarski w Ostrołęce (OZKol).

Przez 34 lub 35 lat od powstania tego wyścigu zawsze ścigali się w nim: młodzicy, juniorzy młodsi i juniorzy. Gdy pod koniec „żywota” tej popularnej w regionie imprezy kolarskiej, czyli w 1990 lub 1991 roku ktoś wpadł na niezbyt – jak się później okazało, trafny pomysł sprowadzenia do Ostrołęki seniorów, stając się ostatnim.

Czy ostatecznie impreza upadła przez niezbyt trafną decyzję o zmianie profilu wyścigu, czy może przyczyniły się do tego upadające w tamtych latach OZKol-e?

Podczas 36. letniej historii WdK/WdZK tylko dwóch ostrołęczan sięgnęło po zwycięstwo w generalce. W 1956 r. Kazimierz Górski i w 1971 r. Antoni Suska.
Pierwszą edycję w 1956 r. wygrał wspomniany Kazimierz Górski z klubu LZS Ostrołęka, a ostatnią w 1991 r. Dawid Wójcik z Metalchemu Opole.
Posiadamy tabelę zwycięzców poszczególnych edycji wyścigu, przygotowaną przez Pana Tomasza Mrozka z Ostrołęki. Była już publikowana na stronie kolarstwoostroleckie.pl.

Teraz anglojęzyczna nazwa: Tour de Kurpie (cycling race around the Kurpie Land, UCI 2.2 category, held in northern Poland)

Teraźniejszość

            W 2018 roku wpadły mi w ręce, przekazane przez autora ostatnie zdjęcia, z ostatniej edycji tej popularnej, kolarskiej etapówki.

Dziś w przeddzień ogłoszenia ostatecznej decyzji głównego Organizatora i dyrektora najlepszej, zawodowej grupy kolarskiej ostatnich lat Mazowsze Serce Polski – Dariusza Banaszka co do powrotu po 33 latach na ostrołęckie szosy, tym razem pod nazwą Tour de Kurpie pytamy autora ostatnich czarno białych odbitek czy mógł się spodziewać po tylu latach, że Jego zdjęcia będą ostatnimi?

Panie Jacku

M.K. Dlaczego lubi Pan jeździć rowerem i kiedy polubił to Pan najbardziej?
J.P. Uważam się za rowerzystę, nie za kolarza. Jeżdżę dla przyjemności, a że specjaliści mówią, że to zdrowe, to i chyba dla zdrowia. Rowerem da się podjechać wszędzie. Można skrócić sobie dystans drogami niedostępnymi dla samochodów. Można wjechać w wiele miejsc, gdzie nie mogą wjeżdżać samochody. Nie ma kłopotów z parkowaniem. Rowerzysta nie stoi w korkach, bo zgodnie z prawem może wyprzedzać wolno jadące pojazdy z prawej strony. Z roweru widzi się więcej niż z samochodu, więc świetnie się w ten sposób zwiedza bliższe i dalsze okolice. Rower efektywnie wietrzy umysł, znakomicie poprawiając jego wydajność, co przy pracy umysłowej jest nie do przecenienia. Jeżdżę rowerem odkąd pamiętam, więc trudno mi określić jakąś konkretną cezurę polubienia najbardziej.

M.K. Czy przed laty, czyli dokładnie w 1991 roku korzystał Pan również z tego środka transportu?
J.P. Akurat w tamtym roku prawie nie jeździłem bo mój postkomunijny rower dożywał już swoich dni. Dopiero dwa lata później kupiłem sobie turystycznego orkana z usportowioną kierownicą. Jeżdżę nim do dziś, choć dziś nie jest już jedynym rowerem, jaki posiadam.

M.K. Z jakiego źródła dowiedział się Pan w 1991 r. o Wyścigu dookoła Ziemi Kurpiowskiej w Ostrołęce? Nie było przecież wtedy „internetu”.
J.P. Wisiały plakaty na mieście. W Ostrołęce były wtedy nieliczne słupy ogłoszeniowe. Ale miejscem do przyklejania plakatów były też wtedy specjalnie do tego przeznaczone wysokie chyba na cztery metry podwójne stalowe tablice. Ich elementem była na stałe umocowana drabinka pośrodku. Na pewno takie tablice stały przy Składnicy Harcerskiej i w paru innych miejscach, których chyba z pamięci już nie odtworzę. W każdym razie afisze po wyścigach dookoła Ziemi Kurpiowskiej były bardzo konkretne. Start honorowy, start ostry, kryterium uliczne, daty, trasy etapów z wymienionymi kolejno miejscowościami.

M.K. Czy na Plac Bema w Ostrołęce pojechał Pan, bo był kibicem kolarskim, czy może znalazł się tam przypadkiem?
J.P. Poszedłem pieszo z ulicy Goworowskiej, bo odbywałem wtedy wakacyjną praktykę w „Tygodniku Ostrołęckim”.

M.K. Wiem, że Pana kariera dziennikarska rozpoczęła się już na studiach lub jeszcze wcześniej. Czy ma Pana swoją ulubioną dyscyplinę sportu, którą Pan lubi fotografować lub opisywać w swoich felietonach?
J.P. Nie jestem dziennikarzem sportowym. Szczerze mówiąc, słabo znam się na sporcie. Sport jest dla mnie zjawiskiem społecznym. Pod tym względem, owszem, ciekawi mnie.

M.K. Mnie ciekawi fakt jakim aparatem robiło się zdjęcia w 1991 roku i w jaki sposób pojawiały się w one obiegu, skoro nie było wówczas internetu, smartfonów i portali społecznościowych?
J.P. To był czas przełomu demokratycznego i wolnorynkowego w Polsce. Działy się wtedy różne rzeczy, w które dziś trudno uwierzyć. Na przykład do Polski przyjeżdżali masowo mieszkańcy republik postsowieckich, żeby sprzedawać tu towary ze swoich krajów. Były one nadzwyczajnie tanie, zwykle kiepskiej jakości. Przy czym – co jak co – ale sowieckie lornetki, aparaty fotograficzne, czy powiększalniki do robienia odbitek, choć ciężkie i toporne, były zupełnie niezłej jakości. Na stadionie miejskim co niedziela odbywał się targ wszystkiego co dało się sprzedać. Tam właśnie kupiłem sowiecki aparat Zenit 122 i trzeba przyznać, że jak oglądam papierowe odbitki zdjęć z tamtych lat, z tego aparatu, to nie ma wstydu. A obieg zdjęć? Jak jakieś pojawiło się w gazecie, to mieli do niego dostęp wszyscy, którzy kupili gazetę. Bywały wystawy fotograficzne. A znajomym pokazywało się zdjęcia zapraszając znajomych do domu. 

M.K. Na przedstawionych zdjęciach sympatycy kolarstwa ostrołęckiego wypatrzą wiele znanych twarzy oddanych tej dyscyplinie. Są to: ówczesny trener WLKS Ziemia Kurpiowska – Szczepan Zacharek z Borawego, działacze: Bogdan Ruciński, Stanisław Kosmalski, Ryszard Zajda, Zbigniew Małkowski i wielu innych. Czy Pan jako młody dziennikarz został wcześniej przygotowany do tego wydarzenia – kto jest kim aby później właściwie opisać zdjęcia?
J.P. Klub WLKS Ziemia Kurpiowska i nazwiska działaczy oraz ówczesnych zawodników oczywiście znam, bo nie wypada nie znać. Ale wtedy nie opisywałem tego wyścigu i nie robiłem zdjęć do gazety. Poszedłem tam wypróbować nowy aparat i dla towarzystwa. Wtedy  redaktor Sławomir Olzacki udał się na ten wyścig, żeby zrobić zdjęcie na okładkę „Tygodnika Ostrołęckiego”. Był znany z tego, że nie strzelał migawką jak karabinem maszynowym. Obserwował otoczenie, kombinował jak się ustawić i robił zaledwie kilka ujęć, ale każde było świetne. Do dziś pamiętam jego piękny pionowy kadr na pierwszej stronie gazety. Na pierwszym planie startujący peleton wpadający w ulice Kościuszki, a na drugim planie ostrołęcki ratusz. Moje zdjęcia tam zrobione pozostały tylko moje. W sumie to o nich zapomniałem na parę ładnych lat, aż przeczytałem w internecie, że profil społecznościowy „Historia kolarstwa ostrołęckiego” poszukuje historycznych zdjęć. Wtedy przypomniałem sobie, że kiedyś robiłem takie zdjęcia. Odnalazłem negatyw (trzymam takie rzeczy we względnym porządku, he, he), zeskanowałem i przekazałem do zasobów.

M.K. Dziś uważam, że Pana zdjęcia z 1991 r. – jako ostatnie stały się symbolem tej zapomnianej przez 33 lata imprezy. Czy kiedykolwiek, wykonując swoją pracę myśli Pan, że wykonuje ją po raz ostatni?
J.P. Dziś moja praca polega głównie na świadczeniu usług redaktorskich innym autorom. Ale przypuszczam, że wiem jaka jest intencja tego pytania i odpowiem, że tak, ale odnosi się to do prywatnego życia. Gdziekolwiek jestem w nowym miejscu, staram się je jak najdokładniej poznać oraz utrwalić swoje wrażenia i spostrzeżenia, bo dopuszczam możliwość, że w tym miejscu nigdy więcej już nie będę. Bywam w związku z tym dość irytującym towarzyszem podróży (śmiech). Ale to temat na zupełnie inną rozmowę.

M.K. Czy postawiona przeze mnie teza, że koniec imprezy kolarskiej w Ostrołęce wiąże się z niewłaściwą decyzją o dopuszczeniu seniorów, którzy już wtedy mogli mieć zbyt duże wymagania co do baz noclegowych, żywieniowych i innych? Czy mogło to spowodować niechęć ekip startujących do zbyt skromnej oferty OZKol podczas ostatniej edycji?
J.P. To zbyt branżowe pytanie jak dla mnie. Owszem, sam jeżdżę na długie dystanse. Mam rower przeznaczony tylko do przyjemności jeżdżenia. Lubię obserwować barwne peletony w pięknych krajobrazach. Ale jak by mnie Pan zapytał o nazwiska, nazwy drużyn, struktury organizacyjne, czy jakiekolwiek inne konkrety, to odpadam w przedbiegach.

M.K. Z wcześniejszych rozmów wiem, że nie jest Pan zwolennikiem żadnego sportu w wykonaniu zawodowców. Czy to, że jeździ Pan dużo rowerem, kolarstwo zawodowe lub profesjonalne traktuje Pan inaczej? A może jest Pan raczej, zwolennikiem kolarstwa romantycznego?
J.P. Ładnie powiedziane. Kupuję to sformułowanie. Tak, jestem zwolennikiem kolarstwa romantycznego. Zresztą biegania romantycznego też. Nie lubię się ścigać. Nawet sam ze sobą. Nie muszę sobie nic udowadniać. Tu drobna dygresja. W popkulturze swego czasu utrwalił się taki tekst znany pod tytułem „Dezyderata”, napisany w XX wieku, ale wskutek serii zabawnych nieporozumień uważany jest za dzieło z 1692 roku. Mniejsza z tym. I tam w tym tekście są takie dwa znaczące zdania. Po pierwsze, że porównując się z innymi możesz stać się albo próżny, albo zgorzkniały. I że obok zdrowej dyscypliny trzeba być dla siebie łagodnym. No więc unikając ryzyka bycia próżnym z powodu zwycięstw nad innymi, czy też zgorzkniałym z powodu porażek, cieszę się samą aktywnością jako taką i w tym jest zapewne jakaś nuta romantyzmu. Tyle o mnie. Ale z kolei jak ktoś lubi „wyczynostwo” czy zawodowstwo – bardzo proszę. Też ładnie. Ludzie są różni, a różnorodność jest wielką wartością społeczną. 

M.K. Dnia 28 kwietnia 2024 r. na moje zaproszenie, pojawił się Pan na objeździe trasy zapowiadanego od 2023 r. powrotu WdK/WdZK tym razem pod nazwą Tour de Kurpie. Czy jadąc w licznym peletonie czuł Pan radość z powrotu tego wyścigu do Ostrołęki?
J.P. Fajnie było widzieć jak wiele osób i w różnym wieku pojawiło się na tym objeździe trasy. Pewnie jakaś nuta radości z powodu samej perspektywy powrotu tego wyścigu też we mnie zadźwięczała. Kolarze na szosach naszego regionu kojarzą mi się z beztroskim dzieciństwem, bo wtedy wyścigi dookoła Ziemi Kurpiowskiej odbywały się regularnie.

M.K. W poniedziałek 3 czerwca 2024 r. zapadnie ostateczna decyzja o powrocie wyścigu do Ostrołęki, tym razem w randze UCI 2.2. Czy Pan planuje lub planował start w jednym z etapów planowanego wyścigu dla amatorów?
J.P. Taki mam plan. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Co nie stoi w sprzeczności z tym, że nie lubię się ścigać. Od czasu do czasu biorę udział w jakiejś zorganizowanej imprezie sportowej, wierząc (może naiwnie, ale co tam!) że obecność takiego freaka, co nie zapina butów do pedałów a w bidonie ma domowy kompot, a nie izotonik, ośmieli innych. Że ktoś sobie pomyśli „jak on się wygłupił, to i ja mogę” i w kolejnych imprezach wezmą udział ludzie, którzy z jakichś powodów wstydzą się do nich przystąpić, bo albo mają nieprofesjonalny sprzęt, albo zniszczone buty, albo obawiają się że nie zmieszczą się w limicie czasu, itd. itp. Nawet jak będzie o jednego więcej, to już warto.

Dziękuję serdecznie za przekazanie zdjęć z ostatniego wyścigu po ziemi kurpiowskiej, rozegranego latem 1991 roku.
Dziękuję za rozmowę.

Marek Karczewski

Poniżej zamieszczamy zdjęcia (czarno-białe) autorstwa Pana Jacka Pawłowskiego – mieszkańca Czarnowca.

Objazd trasy TdK 2024

Objazd trasy Tour de Kurpie z Cezarym Zamaną, na południowym terytorium powiatu ostrołęckiego. Goworowo, 28.04.2024 r.
Od lewej stoją: Jacek Pawłowski, Agata Majk, Marek Karczewski.
Foto: Piotr Ossowski, moja-ostroleka.pl
Z Cezarym Zamaną – niegdysiejszym mistrzem Polski w kolarstwie i weteranem europejskich szos – zdjął mnie w jednym kadrze @Marek Karczewski. Było to dziś na starcie próbnego objazdu jednej z trzech planowanych tras amatorskich wyścigów, które mają towarzyszyć zawodom Tour de Kurpie od 12 do 16 czerwca br. Jak już będą znane wszystkie amatorskie trasy tego wyścigu, to mam wobec nich – bynajmniej nie sportowy, a krajoznawczy plan… Zobaczymy co z tego wyjdzie. Dam znać 🙂

Wybory samorządowe a wyścig TdK – Amatorów i Zawodowców

Po kwietniowych zmianach w samorządach, gdzie mieszkańcy miast i gmin wybrali swoich przedstawicieli na urzędy prezydentów, burmistrzów i wójtów pojawiły się przy organizacji wielu imprez w Polsce wielkie znaki zapytania.
Takie znaki zapytania stawiają również Organizatorzy planowanego Tour de Kurpie 2024.

Oto wpis Organizatora z 30 maja 2024 r.

“Drodzy Państwo
Bardzo zależało mnie i mojej ekipie organizacyjnej po ubiegłorocznym sukcesie imprezy rangi mistrzowskiej w Ostrołęce, czyli Mistrzostw Polski aby wskrzesić imprezę do której organizacji namawiali nas i prosili tamtejsi kolarze, kibice, amatorzy i pasjonaci z powiatu ostrołęckiego.

Wyścig który nie łatwo było wpisać do kalendarza UCI, reaktywować po prawie 40 latach ( był to juniorski wyścig) teraz zorganizować w miarę na wysokim poziomie organizacyjnym. Wyścig z kategorią UCI którego głównym zadaniem jest promocja Ziemi Kurpiowskiej i szlacheckiej w powiecie ostrołęckim w Europie i na Świecie.

Tak, to o nasz wyścig mi chodzi czyli Tour de Kurpie UCI 2.2 który ma się odbyć w dniach 12-16 Czerwca dla ekip zawodowych z całego świata które podpisały umowy startowe już z nami. Podpisaliśmy 26 kontraktów z grupami zawodowymi oraz regionalnymi. ( Niektórzy zakupili już bilety lotnicze i poczynili koszty związane z przyjazdem logistycznie na Kurpie.

Rok temu pomóc deklarował ówczesny minister sportu Arkadiusz Czartoryski mówiąc o pomocy i pięknej imprezie na Kurpiach. Dziś władzę w powiecie przejęli koledzy Pana ministra a znając zamiłowanie do sportu p. Arkadiusza uwierzyliśmy w jego słowa i zapewnieniu pomocy w imprezie ,, Tour De Kurpie ..

Po kilku miesiącach ciężkiej naszej pracy wyścig jest zagrożony, i może się nie odbyć.

Po wielu pięknych słowach samorządowców, deklaracji zarządu Powiat Ostrołęcki oraz Miasto Ostrołęka o pomocy i konkretnych kwotach na dziś rozmowy zmieniły swój pierwotny kierunek.

Pisma w tej sprawie, wnioski i oferty wysłaliśmy tak jak rozmawialiśmy z tymi samorządami czyli w styczniu tego roku. Tak, rzeczywiście w międzyczasie nałożyły się wybory samorządowe oraz teraz do parlamentu europejskiego. Okres niezwykle trudny w podejmowaniu różnych decyzji w samorządach.

Nie tylko my borykamy się z takimi problemami lecz wszyscy chcący coś zrobić i zorganizować coś wyjątkowego. Świadczy o tym ostatni wywiad Dyrektora TdP Czesława Langa o ogromnych problemach organizacyjnych tego wyścigu w tym roku.

My organizatorzy nie próżnowaliśmy, wykonaliśmy swoją pracę czekając teraz według obietnic i zapewnień już nowych samorządów co do kwot na podpisanie umów. Wczoraj dostaliśmy propozycję umów na co nie możemy przystać i się zgodzić.

Nie gwarantują nam te propozycje imprezy która godna byłaby imprezy wpisanej do międzynarodowego kalendarza UCI 2.2 .

Impreza jest zagrożona, wszystkie rozmowy i obietnice przedstawicieli samorządów wcześniej odbiegają od wczorajszej deklaracji i podpisania umów w tej formie.

Dajemy sobie czas do poniedziałku czyli 3. Czerwca z decyzją i oficjalnym naszym stanowiskiem w sprawie i decyzji czy wyścig się w ogóle odbędzie.

Mamy poskładane wszystkie wnioski do policji i wszystkich służb, wykonane projekty organizacji ruchu. Zakupioną wizualizacje i profesjonalnie poukładaną logistykę hotelową imprezy. Domówione i podpisane umowy z podwykonawcami na taką imprezę. Jeżeli ta impreza się nie odbędzie to UCI nie przywróci jej już do kalendarza tak łatwo.

Trzymajcie kciuki, dalej wierzymy że będzie dobrze. Słowo jest najważniejsze….
Darek Banaszek
Dyrektor Wyścigu”

Trzymamy gorąco kciuki za powodzenie tego projektu – czekamy na ostateczne (pozytywne) rozstrzygnięcia.

MK